List XII

Szanowny Panie Profesorze,

W dzisiejszych czasach wielu badaczy lubi wyszukiwać wątki, problemy, które były zagłuszane przez wieki poprzez siłę wszelakich czynników. Niektóre z tych wątków, jak na przykład doszukiwanie się skłonności homoseksualnych bohaterów w powieściach Henryka Sienkiewicza czy lesbijskich ciągotek objawiających się na kartach powieści Elizy Orzeszkowej, są dla mnie jałowe i całkowicie nieinteresujące. Co oczywiście nie oznacza, że odbieram takim praktykom prawo do bycia. Mogłyby jednak czasem “być” w nieco cichszych rejestrach. Zdarza się jednak i w tym obszarze natknąć się na coś, co przykuje moją uwagę, co sprawi, że wyrwę małą karteczkę i rozpocznę na niej rozrysowywanie swoich zygzaków, które pozwalają mi zrozumieć wątek rozwijany w czytanym tekście. W tej chwili właśnie leży tuż koło mnie różowa karteczka (!) z naprędce sporządzonymi tam zapiskami, o których chciałbym Panu Profesorowi donieść i prosić o ocenę, bo zawsze obawiam się, że czegoś nie zrozumiałem i nieświadomie zbaczam w stronę gnostyckiej wiary w zmutowany dziwoląg.

amo

https://anthkeyfigures.commons.gc.cuny.edu/enlightenment/40-2/

Przechodząc do meritum, do rzeczy, do jądra i do sedna sprawy – usłyszałem dziś po raz pierwszy o filozofie, którego historia tejże dziedziny zepchnęła na bocznicę i nie łapie się on ponoć nawet na marginesy bibliografii. Mówię o czarnoskórym profesorze wykładającym na niemieckich uczelniach a ukrywającym się pod imieniem i nazwiskiem: Anton Wilhelm Amo. Urodził się w Afryce, schwytany i przywieziony do Europy jako niewolnik, stał się później pierwszym czarnoskórym, który zdobył tytuł doktorski w Europie, a wszystko to działo się w pierwszej połowie XVIII wieku. Amo w swoich pracach zajął się “doprecyzowaniem” pewnych aspektów w filozofii Kartezjusza. Wyszedł od stwierdzeń: wszystko, co żyje ma zdolność czucia. Wszystko, co czuje, żyje. Wszystko, co żyje egzystuje, ale nie wszystko, co egzystuje żyje. Z tych założeń uzyskał dwa główne fakty: 1. Warunkiem życia jest czucie, zdolność do odbierania za pomocą zmysłów impulsów płynących ze świata, 2. Istnieją “rzeczy”, które nie czują, a więc nie żyją, lecz tylko egzystują. Nie są one w stanie czuć. Są niejako oderwane od rzeczywistości. Nieobdarzone darem pozwalającym na odbieranie bodźców zmysłowych nie łączą się ze światem. Tak egzystują kamienie. Egzystuje też dusza, czyli niematerialnie pojęty rozum. Kiedy dochodzi do połączenia ciała mającego zdolność do percepcji zmysłowej z duszą-rozumem, powstaje coś, co Kartezjusz streszcza w swoim popularnym zdaniu: Myślę, więc jestem. Istnienie “rodzi się”, gdy zdolna do myślenia dusza zespoli się z ciałem, które, poprzez zmysły, stwarza jej szansę na połączenie ze światem. A więc nie można myśleć bez ciała, przynajmniej nie można myśleć o świecie. Kartezjusz domaga się związku między ciałem i duszą, pisze, że dusza odczuwa ból czy radość. Amo idzie dalej, mówi, że dusza jest jak sternik, który dostrzega pęknięcia kadłuba. Dzięki nim potrafi podejmować decyzje o następnych działaniach, ale sam nie odczuwa nic związanego z pęknięciami – tylko obserwuje i analizuje. Nie chcę iść dalej w rozważania Amo. Zatrzymam się w tym miejscu. Istnienie rodzi się, kiedy ciało zaczyna zmysłowo oddziaływać ze światem, a niematerialny rozum “podłącza się” do tego układu, by analizować docierające doń sygnały. Ciało może zginąć. Rozum traci tylko łączność ze światem. A zatem, co odróżnia nas od egzystujących kamieni? Potrafimy czuć, a dzięki temu dusza może interpretować to, co się dzieje wokół nas. Nigdzie nie dojdziemy, jeśli zamkniemy się wyłącznie w kokon zimnego intelektualizmu, zabłądzimy też, gdy oddamy się samym zmysłom i zechcemy działać wykorzystując jedynie powierzchowne drgania elektryczne pojawiające się na powłoce naszych ciał. Od kamienia różni nas to, że czujemy ból i jednocześnie potrafimy ową wiedzę wykorzystać, aby zrozumieć, co sprawi ból innym, takim jak my. Ciało i rozum warunkują naszą zdolność do empatii, współodczuwania, tolerancji. Ich nierozerwalna łączność sprawia, że jesteśmy ludźmi, nie kamieniami:

“Przebudzony kamień jest bardzo zdziwiony,

Z przebudzenia wynika, że nie jest kamieniem.

Więc czym jest? Z jakiej materii zdziałany?

Niewielkie jest moje poznanie, niewielkie,

Moja wiedza jest skąpa, a to, co rozumiem,

Jest owocobraniem mojej słabej wiary.

Trud mój dopiero teraz się zaczyna,

Boże, który jesteś dla mnie większym ciężarem

Niż ja dla Ciebie.

(…)

Wciąż od nowa szukam Cię i szukam,

Jakby Cię za mało było w tym wszystkim,

W czym Cię nieustannie widzę i czuję.”

(R. Brandstaetter, “Rachunek kamieni”).

Panie Profesorze, czarnoskóry filozof niemieckiego Uniwersytetu z głębin osiemnastego stulecia zdaje się wołać, że zarówno “czucie i wiara” oraz “mędrca szkiełko i oko” prowadzą nas po ścieżce, gdzie możemy napotkać drugiego, a w nim może dostrzec cud boskiego połączenia ducha i ciała, ciała i ducha. Co Pan Profesor o tym myśli? Proszę o ocenę tych dywagacji.

Pozdrawiam,

MCH

 

Leave a comment